- Jeśli zjawisz się choćby w progu naszego domu, przysięgam, że oberwiesz sto razy mocniej, niż teraz – syknął w jego stronę Jake. – A jeśli zrobisz coś Summer lub sprawisz, że będzie cierpieć psychicznie, zabiję cię, Eric! – powiedziawszy to, ruszył w stronę domu, zostawiając powalonego brata na ziemi.
Witam. Ja bylam w takim zwiazku 3 lata. Jezeli ktos przyznaje sie do klamstwa to mozna wierzyc ze sie zmieni, ale jesli idzie w zaparte nie miej nadziei. Kiedy juz sie zakochalam i poczul, ze”mnie ma” zaczelo sie. Mam pytanie do autora artykulu. Co zrobic, kiedy na prube kontroli konta, telefonu, czegokolwiek mezczyzna reaguje krzykiem i furia?
hej dziewczyny Nieszczęśliwie zakochałam się w młodym facecie który od niedawna mieszka obok mnie. Zakumplował się z moim mężem ma 20 lat czasami wyskoczy na piwko z mężem wpadnie do
Pikantne fantazje o pokoju hotelowym Chrisa Pine’a – nie ma problemu. Ale zanim zaczniesz wysyłać do Joeya Tribbianiego miłosne listy z załączonymi 13 rzęsami albo koczować pod willą Downeya w Malibu i krzyczeć za nim per Tony, może jednak warto się zastanowić nad swoimi priorytetami. Just sayin’.
Prawdziwa psychopatia jest absurdalnie głębokim zaburzeniem osobowości, które sprawia, że osoba nim dotknięta ma w rzeczywistości zupełnie inny umysł, trochę jak ludzie autystyczni (albo nawet z downem, chociażby), tyle tylko, że nie wiąże się z nią spadek sprawności intelektualnej, a raczej spadek empatii, strachu i zdolności (oraz potrzeby) do tworzenia więzi z innymi ludźmi.
Dlaczego zakochałam się w chłopaku który wgl. nie jest w moim typie ? ; o. można powiedzieć że zabujałam się od 2-go wejrzenia ; D i to raczej zauroczenie nie jest gdyż ja naprawdę chce z nim być (bujam się w nim już rok i nic nie przestaje) ale nie rozumiem dlaczego ja się wnim zakochałąm bo to wgl. nie mój typ czy ktos mi to wyjasni ; d ( ja lubie u chopakow ciemne wlosy
Potem stało się tak, że (dzieki bogu) byłam z jego najlepszym kumplem i odkochałam się w nim. Dziś nie jestem z żadnym z tych dwóch mężczyzn, ale nadal jesteśmy przyjaciółmi
4. Organizujemy wspólny czas, by sprawić jej przyjemność. Zabierasz drugą osobę w miejsca, które mogą jej się spodobać, przejmujesz się, czy dobrze się bawi. To znak, że ci zależy. 5. Czujemy zazdrość. Jeśli odczuwamy nieprzyjemne ukłucie w sercu, jeśli nasz obiekt westchnień flirtuje z inną osobą, to znak, że coś jest
Mam 14lat. Zakochałam się w nauczycielce..tak jestem lesbijką..ma ona z 35-40lat nie wiem dokladnie..czuję już coś do niej od początku roku szkolnego..gdy tylko ją zobaczyłam..czuję że na prawde sie w niej zakochalam gdy tylko ja widze serce zaczyna mi bic szybciej i szybciej..pewnego dnia zostalam po lekcji angielskiego i zapytałam
W związku dwie osoby muszą sie starac a nie tylko kobieta. Zakochalam sie brakuje mi wszystkiego, mąż to tylko telewizorem i piwko, seks jak on chce, rozmawiac nie potrzebuje.
NOlM. dawno nie uczestniczylam w zyciu na szafie, jednak spotkal mnie maly klopot i potrzebuje waszej pomocy dziewczyny zapewne kazda z nas byla kiedys w podobnej sytuacji... Otoz mam bardzo dobrego kolege, spedzamy razem duzo czasu ostatnio, bo poprostu lubie jego towarzystwo. Nie palam do niego zadnym uczuciem poza sympatia. Jednak wszyscy dookola twierdza i bezczelnie wpieraja mi ze sie w nim kocham... najgorsze jest to ze czuje iz on tez tak uwaza... chcialam z nim dzis o tym pogadac, jednak boje sie, ze gdy zaczne sie tlumaczyc i wypierac to on odbierze to jako "przykrywkowa obrone", ze wypieram sie bo tak jest... nie chce sie od niego oddalac bo zalezy mi na jego znajomosci, jest swietnym kolega i tylko kolega... nawet nie chce niczego wiecej. Pomozecie? wiem, o co Ci chodzi... doznałam na własnej skórze jednak kolega nie był aż tak bliski, więc po prostu oddaliłam się od Niego. A Tobie proponuję szczerą rozmowę, a nawet jeśli na początku kolega weźmie to za "przykrywkową obronę", to po pewnym czasie sam zobaczy przecież, że o Niego nie zabiegasz. Tylko postaraj się być stanowcza i przemyśl swoje zachowanie przy Nim, może dawałaś jakieś sygnały, z których nie zdawałaś sobie sprawy? Powiedz to samo co nam że nie chcesz aby w taki sposób to odebrał ale powiedzieć mu to musisz ponieważ nie chcesz aby czuł się wobec Ciebie zobowiązany ani w druga stronęowiedz że drażnią Cię te pogłoski bo owszem bardzo go lubisz ale nic więcej powiedz prosto z mostu, ze nie tlumaczylabys sie gdyby nie chodzilo o niego, ale lubisz go i chcesz zeby sprawa byla jasna. powiedz, ze jest fajnym chlopakiem i nie chcesz zeby zle to odebral ale wcale sie w nim nie kochasz, i zazcyna Cie to juz denerwowac, ze inni lacznie z nim tak uwazaja. Cytathrabina_san powiedz prosto z mostu, ze nie tlumaczylabys sie gdyby nie chodzilo o niego, ale lubisz go i chcesz zeby sprawa byla jasna. powiedz, ze jest fajnym chlopakiem i nie chcesz zeby zle to odebral ale wcale sie w nim nie kochasz, i zazcyna Cie to juz denerwowac, ze inni lacznie z nim tak uwazaja. wlasnie nie wiedzialam jak to w slowa obrac no coz moje zachowanie wzgledem niego... mam taki problem, ze traktuje kumpli tak samo jak kolezanki... gadam z nimi o wszystkim bo jestem bardzo otwarta osoba... zartowalismy nieraz sobie z seksu ale to byly zarty, to tak jakby moja przyjaciolka z penisem... Cytatarabella22 Napisz o tym na fejsie hahah ;d hm a moze jak bedziecie w grupce i on tez tam oczywiscie bedzie ...to wspomnij ze ktos tam ci sie podoba np kolega z rownoleglej klasy, barman powiedz to tak zeby on na pewno usłyszał albo powiedz mu prosto w oczy i zdecydowanie : 'jak to dobrze mieć takiego kolege/przyjaciela jak ty' Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-03-08 10:28 przez Tamara017. nie tłumacz się z niczego. bo niby z czego? z jakiś plot na wasz temat? jak zapyta to mu powiesz, że nie i tyle. CytatDelgado Znajdź sobie chłopaka. mam juz chlopa od 3 lat... ale to nie jest wystarczajaco mocny argument nie czaje, skoro masz chłopaka od 3 lat, a kolega jest tylko kolegą i nie czujesz do niego nic poza sympatią, to po co chcesz mu to tłumaczyć? skoro do niczego nie doszło, nie stworzyłaś żadnej sytuacji by mógł tak pomyśleć, to zostaw to tak jak jest i nie zaczynaj tematu, którego nie ma. "przykrywkową obronę" hah. Jeżeli pogadasz na poważnie bez śmiechów i chichów to na pewno tak nie pomyśli. Możesz zluzować z nim na parę dni, im bardziej się angażujesz w znajomość (nawet jeżeli chodzi o koleżeństwo) to możesz dawać mylne nie czaje, skoro masz chłopaka od 3 lat, a kolega jest tylko kolegą i nie czujesz do niego nic poza sympatią, to po co chcesz mu to tłumaczyć? skoro do niczego nie doszło, nie stworzyłaś żadnej sytuacji by mógł tak pomyśleć, to zostaw to tak jak jest i nie zaczynaj tematu, którego nie ma. I dobra rada. Tak swoją drogą.. częściej zwierzasz się chłopakowi czy koledze? Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-03-08 13:00 przez roscottage. CytatObsession nie czaje, skoro masz chłopaka od 3 lat, a kolega jest tylko kolegą i nie czujesz do niego nic poza sympatią, to po co chcesz mu to tłumaczyć? skoro do niczego nie doszło, nie stworzyłaś żadnej sytuacji by mógł tak pomyśleć, to zostaw to tak jak jest i nie zaczynaj tematu, którego nie ma. Dopóki sytuacja tego nie wymaga, to nie zaczynaj tematu. Że inni ludzie gadają, to olej. Jak on da Ci ewidentnie do zrozumienia, że liczy na coś więcej (nie wiem- będzie chciał Cię pocałować, zbliżyć się) to wtedy dopiero powiedz, że wyraźnie źle odczytał Twoje intencje, bo traktujesz go jak dobrego przyjaciela. Znam to. Ludzie usilnie mi wpierali, że chcę byc z moim dobrym kolegą Wiedzieli lepiej odemnie To był TYLKO mój kolega, ale oni wiedzieli sowje, ehh... Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.
Dlaczego piszę o pracy a nie o uczeniu online? Bo prowadzenie zajęć to tylko kawałek mojej zawodowej działalności. Oprócz lekcji angielskiego i niemieckiego, metodykuję w internetowej szkole, tworzę szkolenia dla nauczycieli, prowadzę ITeachera, przygotowuję materiały dydaktyczne i z Asią Łucką współprowadzę Authentic Teaching. Na co dzień nie widuję się z moimi współpracownikami, a uczniów i znaczną większość nauczycieli znam wyłącznie online. Mogę śmiało powiedzieć, że moim miejscem pracy jest pokochałam taki tryb? Zdecydowały o tym trzy główne powody. #1 Mój grafik, mój rytm Praca na uniwerku, a potem bycie freelancerką nauczyły mnie samodzielności w działaniu i organizacji swojej własnej pracy. Podobało mi dobieranie zajęć do mojego własnego grafiku i pracy kreatywnej w czasie, który mi odpowiadał. Współpraca z kilkoma szkołami miała niestety jeden poważny minus – zajęcia odbywały się w różnych lokalizacjach. W konsekwencji dużo czasu spędzałam na dojazdach. Bilans godzin spędzonych przy tablicy i na dojazdach jasno pokazywał, że finansowo też nie było to najlepszym rozwiązaniem. Zwiększając liczbę lekcji online, zaczęłam dużo wydajniej uczyć i pracować. Nie musiałam ograniczać się do ofert kursów w bliskiej okolicy lub z dogodnym dojazdem. Zobaczyłam, że dopiero w tym momencie mam możliwość ułożenia swojego własnego grafiku, bo mogę zapraszać na zajęcia osoby z innych dzielnic, miast i krajów. Poza tym, mogłam na spokojne przygotowywać się do zajęć, tworzyć nowe projekty (np. Authentic Teaching) i zostawał mi jeszcze czas dla siebie. W tym momencie dzięki temu, że pracuję online i potrafię się zorganizować, mogę pogodzić pracę nad kilkoma projektami. Tak już mam, że ten kolaż mnie nakręca do działania, rozwija i sprawia przyjemność. Druga strona medalu to konieczność skupienia się na zadaniu i wyznaczaniu priorytetów. Czasem nie jest różowo, bo zadania nachodzą na siebie, jest presja czasu, wyniku i trzeba się mocno nagimnastykować, aby spiąć sprawy bieżące. Ale to da się ogarnąć! Największym plusem pracy i uczenia online jest dla mnie możliwość działania i życia w zgodzie ze sobą i na własnych zasadach. #2 “Podróżuję”, poznaję ludzi ich kraje i zwyczaje Jamajki, RPA, Meksyku i kilku innych krajów nie odwiedziłam (jeszcze!) “ciałem”, ale mam wrażenie, że wiem, jak wygląda w nich życie i praca nauczyciela. Brzmi absurdalnie? Ale to prawda! Podam przykład: od kilku lat współpracuję z Venice z Jamajki, która organizuje wydarzenia dla tamtejszych nauczycieli. Przygotowując się do webinariów czy też wirtualnych (dla mnie) targów pracy, spotykamy się na Messengerze, aby omówić program i plan działania. Początkowo kurtuazyjny small talk przerodził się w interesujące rozmowy o naszej pracy, życiu, sytuacji nauczycieli, miejscu zamieszkania itp. Gdy już pogadane i wszystko ustalone, nastawiam budzik na 1:30 w nocy i kładę się spać. Wstaję w środku nocy, ubieram się, maluję, włączam komputer i ląduję na słonecznej Jamajce. Po webinarium nauczyciele idą na lunch, a ja wracam do łóżeczka. Inne przykłady wirtualnych podróży: Meksyk – gdy łączę się na spotkanie z lektorkami, już nie pytam, czy to co słyszałam, to pianie koguta, bo znam odpowiedź; Filipiny: kontaktując się z nauczycielem zawsze upewniam się, czy termin spotkania nie wypada u niego w środku nocy; RPA: dowiedziałam się, co to jest Mandela Day i że zamiast robić rano pilates lepiej surfować w ocenie 🙂 Nie są to oczywiście prawdziwe podróże. Wyjazd do innego miejsca jest milion razy lepszy od siedzenia przy komputerze – nie jestem szalona! Nie zmienia to faktu, że widzę ogromną wartość w moich “wirtualnych podróżach”, które uczą mnie o ludziach, zwyczajach i kulturze oraz otwierają oczy na to, jak różne i zarazem podobne jest życie w odległych zakątkach świata. A tak właściwie to mogłabym spakować komputer i ruszyć w podróż, bo przecież tam praca moja, gdzie mój laptop i szybki internet 🙂 #3 Jestem ekoludkiem Dawno, dawno temu wyglądało to tak: kserowanie, drukowanie, teczki pełne niewykorzystanych kserówek, ścinki, wycinki, kupowanie karteczek, pisaków, gadgetów i różnych “przydasiów”… Serce mi krwawiło na widok tony rzeczy, które zaczęłam gromadzić i góry śmieci, którą produkowałam ja (a także moi studenci), gdy prowadziłam zajęcia stacjonarnie. Jako wegetarianka i cyklistka nie mogłam sobie pozwolić na takie marnotrawstwo, więc najpierw zaczęłam ograniczać drukowanie i gromadzenie, aby w końcu całkowicie z nich zrezygnować. Ucząc proekologiczne, zmieniałam ćwiczenia na ustne, przygotowywałam prezentacje zamiast handoutów, kreatywnie korzystałam z rzeczy, które już miałam w sali i w domu. Te zabiegi zazębiły się z czasem, gdy zaczęłam przechodzić na zajęcia online. Byłam zachwycona, że mogę pracować zdalnie: wygodnie, niezależnie i nowocześnie. Przygotowując zajęcia, dostrzegłam, że metody pracy, które ograniczały papier, świetnie sprawdzały się na lekcjach online. W tym momencie uczę wyłącznie przez internet. Od kilku lat mam tę samą niezużytą ryzę papieru i już chyba nie pamiętam, jak obsługuje się ksero. Na zajęciach robimy ćwiczenia w aplikacjach i z prezentacji. Korzystam z nich wielokrotnie, w razie potrzeby modyfikuję lub aktualizuję. Trzymam je w chmurze, więc sprawnie znajduję tę lekcję, która jest mi potrzebna i mam do niej swobodny dostęp z każdego miejsca i urządzenia. Od lat świadomie ograniczam kupowanie i konsumpcję we wszystkich dziedzinach życia, więc nie mogłam pominąć pracy. Zrezygnowałam z jednorazowych gadgetów i “przydasiów” na rzecz dobrych słuchawek z mikrofonem, jakościowych aplikacji i dodatkowego miejsca na dysku Google 🙂 Po prostu ucząc online, mogłam przenieść kolejny aspekt życia na poziom eko. Mam teraz poczucie, że sposób, w jaki pracuję jest zgodny z moimi przekonaniami i stylem życiem. Sami widzicie, że nie mogłam oprzeć się online’owi!
fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro Przystojny, zadbany i wpatrzony w siostrę jak w obrazek. Czy jej zazdrościłam? Pewnie. Gorzej, że zakochałam się w nim jak durna nastolatka. I tak żyłam dobrych parę lat, aż w końcu zobaczyłam, jak jest naprawdę. Chyba nie można już być bardziej naiwnym… Rywalizacja między siostrami to temat stary jak świat. A jednak wydaje mi się, że między mną a Gośką nigdy nie było tak, jak pokazują to w filmach. Nie ścigałyśmy się o dobre oceny w szkole, nie rywalizowałyśmy o przyjaciółki, a później o chłopaków. Nie ścigałyśmy się z prostej przyczyny. To Małgosia każdą konkurencję wygrywała w przedbiegach, nim ja na dobre stanęłam do walki. – Dlaczego nie uczysz się tak dobrze jak twoja siostra? Jej wystarczy raz powiedzieć, a tobie… – nauczyciele znacząco zawieszali przy tych słowach głos. Spuszczałam głowę i nic nie mówiłam. Bo i co miałam powiedzieć? Starsza o 2 lata Małgosia zawsze była najładniejsza, najmądrzejsza, najzgrabniejsza. Nic dziwnego, że pewnego dnia przyprowadziła do domu najwspanialszego mężczyznę, jaki tylko chodził po tej ziemi. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy zobaczyłam Łukasza po raz pierwszy. Wysiadał właśnie ze swojego nowoczesnego, luksusowego i pięknego samochodu. – Ty pewnie jesteś Karolina? – uśmiechnął się do mnie, odsłaniając śnieżnobiałe zęby niczym u amerykańskiego aktora. – Gosia dużo mi o tobie opowiadała. – A mnie o tobie nic nie mówiła – wybąkałam, nagle zawstydzona oszałamiającą urodą i klasą mężczyzny. – To nieładnie z jej strony – roześmiał się Łukasz. Od razu było wiadomo, że wcale nie ma zamiaru gniewać się na Gośkę. – Przecież mam wobec twojej siostry poważne zamiary. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Gosia zaprosiła Łukasza do nas na kolację. Przy posiłku dowiedzieliśmy się więcej o nim i relacji, jaka ich łączyła. – Łukasz jest współwłaścicielem kancelarii prawnej – powiedziała Gosia, a ja już w tym momencie poczułam pod sercem ukłucie zazdrości. Współwłaścicielem kancelarii prawnej… Jakby nie mógł być robotnikiem remontującym mieszkania albo nauczycielem w szkole… Spojrzałam na chłopaka siostry z nieskrywaną niechęcią. Ale on nawet tego nie zauważył. Przez całą kolację nie odrywał zakochanych oczu od mojej siostry. – Spotkanie Małgosi to najpiękniejsze i najcudowniejsze, co przydarzyło mi się w życiu – powiedział w pewnym momencie poważnie, a ja aż westchnęłam. O mnie nigdy nikt tak nie mówił... Słyszałam, że jestem dziewczyną, z którą można konie kraść i że mam niezłe nogi… Ale nigdy nie byłam dla nikogo całym światem. Z trudem ukryłam zazdrość, udając, że pałaszuję makaron. Ale dalsze słowa Łukasza nie mogły ujść mojej uwadze. – Taka miłość zdarza się raz na 100 lat. I właśnie dlatego chciałbym poprosić państwa o rękę córki – niespodziewanie zwrócił się do moich rodziców. – To wspaniale, tyle że znacie się przecież dopiero pół roku – wybąkała mama, najwyraźniej zaskoczona. – Kiedy człowiek naprawdę kocha, pół roku wydaje się wiecznością – Łukasz szarmancko skłonił się w stronę ręki mamy. Poczułam, że serce bije mi jak oszalałe. Czy kiedyś doczekam chwili, kiedy to o mnie będzie tak mówił jakiś mężczyzna? Na razie nic na to nie wskazywało. – Pobłogosławcie nam – szepnęła Małgosia, najwyraźniej też oszołomiona występem swojego narzeczonego. – My się naprawdę kochamy. Później nastąpiło zwykłe w takiej sytuacji zamieszanie. Tata zaproponował przyszłemu zięciowi kieliszek czegoś mocniejszego dla zacieśnienia więzów, mama wymieniała z Gosią rozgorączkowane szepty na temat sukni ślubnej i kształtu przyjęcia weselnego. Ja wymknęłam się po angielsku do swojego pokoju. Tam w końcu mogłam oddać się temu, na co czekałam cały wieczór – szlochaniu i użalaniu się nad sobą. To niesprawiedliwe... Dlaczego ja dostałam taką przeciętną urodę, a Gośka wszystko, o czym tylko kobieta może zamarzyć? Puszyste, łatwo układające się włosy, błyszczące oczy, kształtną sylwetkę… Z takimi walorami może mieć każdego mężczyznę. I takiego też dostała. Myślę, że to był właśnie dzień, w którym uświadomiłam sobie, że Łukasz jest mężczyzną idealnym, w którym każda kobieta zakocha się od pierwszej chwili. I w którym zakochałam się też ja. Kolejne tygodnie upłynęły całej rodzinie pod znakiem przygotowań do ślubu Gosi i Łukasza. Przyjęcie miało być eleganckie, z klasą, wystawne, ale też bez niepotrzebnej przesady… Przed organizatorami uroczystości stanęło nie lada wyzwanie. Niestety jednocześnie również przede mną – i to kto wie, czy nie trudniejsze. Bo pewnego dnia Gosia zaprosiła mnie do kawiarni na poważną rozmowę. – Nie chciałabym wtrącać się w twoje życie intymne, siostrzyczko – powiedziała z ciepłym uśmiechem, który z zazdrości miałam ochotę zerwać jej z twarzy. – Ale czy myślałaś już, z jakim towarzyszem przyjdziesz na mój ślub? – Przecież wiesz, że z nikim się nie spotykam – warknęłam. Gosia zrobiła zbolałą minę. – Wydaje nam się, że nie będziesz się dobrze bawiła, przychodząc sama na wesele – już samo użycie liczby mnogiej sprawiło, że poczułam się, jakby w gardle stanęła mi wielka gula. – Dlatego umówiliśmy cię z pracownikiem z firmy Łukasza. Możecie się sobie spodobać. – Co on tam robi? – mruknęłam. Czy ta kobieta sobie kpiła? Miałam iść na wesele z człowiekiem, którego oni znaleźli dla mnie z litości?! Chyba trudno o większe upokorzenie. Okazało się jednak, że siostra miała dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. – Na razie jest na początku drogi zawodowej – zawahała się Gosia. – Jest gońcem. Ale studiuje… – Żarty sobie robisz?! Mam iść na wesele ze zwykłym chłopcem na posyłki?! Tego już nie mogłam zdzierżyć. Co ta Gośka sobie wyobrażała?! Ona wychodziła za mąż za współwłaściciela kancelarii, a ja miałam spotykać się z gońcem?! Tego było za wiele! A jednak umówiłam się z Arkiem. Po spokojnym namyśle doszłam do wniosku, że wszystko jest lepsze od przyjścia samej na wesele i wysłuchiwania wyrazów współczucia i znoszenia współczujących spojrzeń znudzonych ciotek. O dziwo, Arek nie okazał się taki zły. Oczywiście daleko mu było do filmowej urody Łukasza. Do tego nosił okulary i aparat ortodontyczny, ale miał poczucie humoru i kilka razy na tej niby randce nawet się roześmiałam. – Tylko sobie za dużo nie wyobrażaj – zapowiedziałam mu pod koniec spotkania. – Kocham innego. – Szanuję to – odpowiedział poważnie Arek. – Ale bardzo mi się spodobałaś. Właśnie takiej kobiety szukałem, wierz mi. Sądzę, że wiem, czego chcę, więc będę czekał tyle, ile będzie trzeba, żeby cię do mnie przekonać. „Nie doczekasz się. Nie masz szans” – pomyślałam z goryczą, ale na głos nic nie powiedziałam. Co by to dało? Mój związek z Łukaszem nie miał szans powodzenia. Szwagier nie zwracał na mnie uwagi. Musiałam to przyznać: byłam beznadziejnie zakochana i żadne słowa nie mogły mi przynieść ulgi. Podczas wesela było nawet miło. Po nim przyszła codzienność. Łukasz i Gosia zamieszkali w apartamencie w prestiżowej okolicy. Ja zaczęłam się spotykać z Arkiem. To nie była wielka miłość, ale czułam się przy nim bezpiecznie, jak przy starszym bracie. Powoli zaczęłam brać pod uwagę możliwość spędzenia wspólnie reszty życia. Był tylko jeden problem. Ilekroć Arek mnie dotykał, przed oczami stawał mi Łukasz. W łóżku wyobrażałam sobie jego wysportowane ciało, które do tej pory mogłam podziwiać tylko pod nienagannie skrojonymi garniturami. Topniałam jak lód na rodzinnych spotkaniach, kiedy Łukasz brylował w towarzystwie. Nie mogłam oderwać od niego roziskrzonego wzroku. On chyba to zauważył, bo, nie zwracając uwagi na obecność Gosi, podejmował flirt. Uśmiechał się do mnie, żartował, kilka razy, niby przypadkiem musnął moją rękę albo włosy… Wydawało się, że mojej siostrze to nie przeszkadza. Zawsze w takich sytuacjach siedziała lekko z boku, jak królowa obserwująca swój dwór, z aprobatą uśmiechając się przy dowcipach męża. Szybko zaszła w ciążę i wtedy dziecko i jego potrzeby zeszły zupełnie na pierwszy plan w rodzinnych rozmowach. To tylko podsycało moją gorycz... Arek też wprawdzie napomykał o dziecku, ale ja czułam, że to nigdy nie będzie to samo. Mój narzeczony wyrażał swoją miłość przez przyniesienie mi pizzy w piątkowy wieczór albo otulenie kocem, kiedy zasnęłam na kanapie po intensywnym dniu. Trudno porównywać takie gesty do romantycznych wyznań szwagra. Dlatego to o Łukaszu fantazjowałam za każdym razem, kiedy byłam w łóżku z Arkiem. Przymykałam oczy i wyobrażałam sobie, że na miejscu mojego nudnego narzeczonego znajduje się przystojny, odnoszący sukcesy szwagier. Gdyby tylko los zetknął nas ze sobą... Gdyby tylko to wszystko potoczyło się inaczej. W jednej chwili zostawiłabym Arka i w końcu byłabym szczęśliwa. Oczywiście to były tylko marzenia. Nie zastanawiałam się, jak bardzo zraniłabym siostrę i jak na całą sytuację zareagowałaby rodzina. Ważne było tylko tu i teraz – i fakt, że w końcu byłabym z człowiekiem, którego od dawna skrycie kochałam i przy którym – nie miałam co do tego żadnych wątpliwości – byłabym naprawdę szczęśliwa. Mimo wątpliwości, kiedy Arek poprosił mnie kilka miesięcy później o rękę, powiedziałam „tak”. Zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie pokocham męża tak, jak na to zasługuje, ale nie chciałam do końca życia samotnie obserwować szczęścia siostry. Arek nalegał na tradycyjne wesele Nie byłam do tego przekonana. Podświadomie chciałam zorganizować imprezę na wzór wesela Gosi i Łukasza, ale w końcu dałam się przekonać. Po czasie mogłam przyznać, że to był dobry pomysł. Goście bawili się wyśmienicie, może nawet lepiej niż u siostry i szwagra. Tańce, śpiewy i typowo weselne zabawy zdawały się nie mieć końca. Nic dziwnego, że po północy poczułam się kompletnie wyczerpana. Starając się nie zwracać na siebie uwagi wyszłam do jednego z pokoi na piętrze, żeby choć pół godziny odpocząć. Cicho szłam korytarzem, gdy usłyszałam ten głos… Nie mogłam go pomylić z żadnym innym. Odruchowo przystanęłam. Mężczyzna ze śmiechem perorował coś do kobiety. Ona odpowiadała zduszonym głosem. Łatwo było się domyślić, co działo się za przymkniętymi drzwiami… Tylko że tym mężczyzną był Łukasz, a głos kobiety nie należał do Gośki. Niewiele myśląc, czując, jak krew odpływa mi z twarzy, nacisnęłam klamkę. Dziewczyna była bardzo młoda i miała ciało modelki. A szwagier? Rozłożył ręce w błazeńskim geście i puścił do mnie oko. – Wesele ma swoje prawa, prawda, szwagierko? – powiedział z uśmiechem. Poczułam, że robi mi się niedobrze. Wyszłam z pokoju i oparłam się z całej siły o ścianę. W głowie dudniły mi myśli: Powiedzieć Gośce? A jeśli ona o tym wie? Nagle sceny z rodzinnych obiadów w ostatnich miesiącach zaczęły układać mi się w jedną całość. Jej wycofanie, grzeczny uśmiech… A jeśli ona od dawna wie, że wyszła za potwora? Że ta jego elegancka powierzchowność, ujmujący uśmiech to tylko maskarada? Na miękkich nogach zeszłam na dół. Gosia siedziała tam, gdzie wcześniej byli oboje. Z ciążowym brzuchem, synkiem na ręku i – jak mogłam dopiero teraz to zauważyć – przyklejonym do twarzy, pustym uśmiechem. – Chciałabym z tobą porozmawiać – szepnęłam, odciągając ją na bok. – Co, zobaczyłaś Łukasza? Przykro mi, że on się tak zachowuje na twoim ślubie – Gośka spojrzała na mnie z bólem. – Więc ty wiesz? – patrzyłam na siostrę szeroko otwartymi oczami. – To trwa od dnia naszego ślubu. Łukasz to babiarz. Zdradza mnie na lewo i prawo – wzruszyła ramionami Gośka, a jej twarz ściągnął grymas bólu. – Dlaczego nie odejdziesz? – szepnęłam, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. Gosia spojrzała czule na synka Więcej nie musiała mówić. Przystojny mąż zamknął moją piękną, mądrą siostrę w pułapce, z której nikt jej nie wyzwoli. Poczułam, jak serce zalewa mi fala współczucia. – W tym człowieku wszystko jest kłamstwem. Kancelaria funkcjonuje tylko dzięki temu, że obsługuje gangsterów. Mieszkanie i samochód są na kredyt, który z trudem spłacamy… Ciesz się, Karola, że ty poznałaś kogoś normalnego – powiedziała jeszcze Gosia, a ja poczułam, że za chwilę osunę się na ziemię. Kogoś normalnego... Dudniło mi to w głowie. Ciesz się. W tamtym człowieku wszystko jest kłamstwem… Kątem oka spojrzałam na Arka. Zabawiał gości, ale nad stołem pokazał mi obrączkę. Jego rozświetlone oczy mówiły: „Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi”. Poślubiłem kobietę, którą kocham. Jak mogłam tego nie zauważyć? To była prawdziwa miłość, to było prawdziwe szczęście! Uśmiechnęłam się do męża i lekko pogłaskałam obrączkę. Jak to dobrze, że nie dałam się zwieść iluzji i na czas przejrzałam na oczy. Inaczej, zaślepiona zazdrością, mogłabym przegapić prawdziwą miłość i prawdziwe szczęście. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”
Witam serdecznie! Zdaję sobie sprawę, że może czuć Pani wiele negatywnych czy ambiwalentnych uczuć w sytuacji, w której się Pani znalazła. Ma Pani rodzinę, męża, dziecko i zakochała się Pani w mężczyźnie, który również ma rodzinę, żonę, dzieci. Mimo iż odwzajemnia Pani uczucia, nie chce rozstać się z żoną dla dobra dzieci. Jestem w stanie zrozumieć jego decyzję. Pani jest o wiele trudniej, bo darzy Pani tego mężczyznę uczuciem. Jak sobie poradzić? Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby wsparcie psychoterapeuty, który pomógłby Pani zaakceptować decyzję mężczyzny i pomógł ustalić pewne priorytety. Proszę zrozumieć, że nie może Pani zmusić mężczyzny do tego, by poświęcił rodzinę dla nowego związku. On również nie ma prawa wymagać od Pani, że odejdzie Pani od męża czy dziecka. Warto, by zastanowiła się Pani nad tym, co zafascynowało Panią w tym mężczyźnie? Czego Pani brakuje u męża? Czy kocha Pani swojego męża? Jak układają się Wasze relacje z mężem? Jak można byłoby poprawić Wasze relacje? Czy uczucia mężczyzny, którego Pani poznała, są szczere? Jakie intencje ma wobec Pani? Czy rzeczywiście warto rozbijać dwie rodziny (Pani rodzinę i rodzinę nowego partnera), by stworzyć nowy związek? Ile jest plusów, a ile minusów takiego rozwiązania? Życzę owocnych refleksji i zachęcam do konsultacji u psychoterapeuty. Pozdrawiam!